Ludzie dzielą się na dwie grupy: na tych co kochają podróżować i zwiedzać świat i na tych, którzy raczej wolą unikać wojaży. Gdyby ktoś dał mi możliwość zwiedzenia jakiś ciekawych miejsc - skorzystałabym bez obawy i z przyjemnością (pod warunkiem, że ten ktoś uregulowałby wszelkie sprawy związane z urlopem i dał sporą ilość mamony - he, he :D). Uwielbiam podróże. Moi Rodzice we mnie zakrzewili tą ciekawość świata. Niestety - z takich czy innych powodów chwilowo jestem uziemiona. A tak bym się cieszyła na jakiś
kilkudniowy wyjazd...
Niestety, nie każdy cieszy się na to, że
musi wyjechać. Niektórzy nawet boją się wypraw. Zwyczajnie woleliby zostać w domu. Tak właśnie jest z
G.. Tym bardziej, że wyjeżdża za granicę na tych kilka dni. Długo przed wyjazdem chodziła zmartwiona i smutna.Postanowiłam zrobić jej małego pocieszyciela. Ulepiony z modeliny "dyndołek", dynda sobie teraz u jej komórki. Mam nadzieję, że się nie rozpadnie (wnioskuje, że skoro kwiatki z kartki dla
Cioci przetrwały bliskie spotkanie trzeciego spornia z Pocztą
Polską, to i taki dyndający misiek przetrzyma bez problemu podróże w torebce
G. [choćby jakiś czas]). Na czubku głowy ma "wgnieciony" w nią haczyk... właściwie tą drugą część haftki, aby można było zaczepić sznurek. Ugotowałam misia (na twardo - he, he :D), żeby nie miał aż tak jaskrawego koloru (w końcu
G. to stateczna kobietka - nie potrzebuje jaskrawych głupotek :P). Bardzo się ucieszyła. Zrobiłam dobry uczynek - od razu poprawił się jej humor :) Zaraz też misiek zadyndał pod
telefonem :) Cieszę się, gdy to co robię sprawia komuś choć drobną przyjemność. Misiek ma minkę niewiniątka, a takaminka zawsze oznacza "zgobnika w przebraniu" :P Jakoś tak samo wyszło :D Co prawda 'instrukcja obsługi" nie jest najpiękniejsza, ale nie miałam czasu popracować nad nią - tak mi to nagle do głowy wpadło i uskrobałam coś na szybko.
Ciekawe czy
G. nadała mu już jakieś imię..? Dowiem się zapewne jak wróci...